poniedziałek, 24 października 2011

Ptasiorek

W wolnych chwilach coś tam dłubię, a to ptaszka z masy termoutwardzalnej, albo kwiatka ze skrawków materiału, lub plotę (nie trzy po trzy). We Władysławowie znalazłam dwa ładnie oszlifowane drewienka (driftwood) jak nauczę się obsługiwać wiertarkę to coś z nich ciekawego zrobię.

Nie wiem jak nazywa się ten splot, ale widziałam go jako element ozdabiający ołówki na jakimś blogu i zapragnęłam go mieć, a że czasem trudno jest coś zdobyć postanowiłam zapleść to cudo sama. Nie powiem by był to łatwy splot, szczególnie gdy sznurek jest bawełniany, ale odrobina cierpliwości i jest.



A to najnowsze pudełeczka na herbatę, znaczy się pudełeczka już trochę leżą, nawet zdążyły przejść zapachem rozmaitych mieszanek herbacianych, ale dopiero teraz nadałam im wyrazu. Oczywiście błękit, szary i biała przecierka. Do kompletu podkładki pod kubeczki (ozdobiłam stare zniszczone korkowe podkładki) i serduszko do ozdoby. Czeka mnie jeszcze cieniowanie i lakierowanie, ale chciałam się już nimi pochwalić.


Zakochałam się w tej skrzyneczce, gdy podobną zobaczyłam u Dag-eSz , wspaniale prezentują się w niej koronki. Nie wiem co się w niej znajdzie, ale przynajmniej nabrała koloru.
Na dzień dzisiejszy nie ma już gdzie trzymać tych wszystkich drewienek, ale zależy mi na tym aby wprowadzając się do nowego mieszkanka, mieć już coś gotowego, co nada mu charakteru. A z dobrych wiadomości to po 3 tygodniowym opóźnieniu, w końcu dostaliśmy dziś wiadomość, że jutro poznamy datę odbioru mieszkania (zobaczymy co będzie jutro). Trzymajcie kciuki, może chociaż sylwestra spędzimy we własnym domu, bo o urodzinach córeczki i Bożym Narodzeniu możemy już zapomnieć.

Chwila relaksu i zestaw jesienny

Gdy przychodzi jesień z radością sięgam po długie grube swetry i miękkie szaliki. W tym roku szarości, biel i beże, czyli to w czym czuję się najlepiej.

Balsam do ust o którym już wspominałam, ma zapach Creme Brulee jest przepyszny :) No i to opakowanie, nie mogłam się mu oprzeć.

Ptaszek, to moja nieśmiała próba z Gesso.
Jesień w pełni, skórzane buty nie znoszą tego zbyt dobrze, zwłaszcza gdy właścicielka zapomni o impregnacji...

Bransoletka z Pakamery i jej nie mogłam się oprzeć, taki drobiazg w prezencie urodzinowym.

Imieninowy prezent od mamy, delikatny szydełkowy szal, z wstawkami z koronki.

Taca długo czekała na nowe kolory. W nowym mieszkaniu będzie przeważać biel, a  dodatki w odcieniach błękitu i szarości, stąd przetarci i ulubione grafiki z tej strony.

A w ramach relaksu kawa podana na nowej tacy w ulubionych kolorach (a pomyśleć że 2 dni temu była zielono biała z motywem świątecznym) i piękna lektura czyli Jeanne d' Arc Living.

Dodaj napis

W poszukiwaniu inspiracji...

Marzę o takim stole, niestety na początek będę musiała zadowolić się IKEowską zdobyczą jakiej wiele.

Uwielbiam torby, torebki, torebeczki

Nie wiem co lubię bardziej, torebki czy buty, chyba raczej to pierwsze. Dagi Mara zaprosiła blogerki to zabawy w pokaż torebkę, no więc czemu nie... To cudo zobaczyłam na wystawię pewnego sklepu na O ... :) Wisiała jedna jedyna, samotna, na kościstym manekinie. Pamiętam, że w portfelu było pusto, a ja jeszcze nigdy czegoś tak bardzo nie pragnęłam. Nie pamiętam czy wykonałam telefon do mamy, czy użyłam magicznego plastiku z limitem, ale była moja. Minęło ponad dwa lata, a ja ją noszę niemal codziennie. Dawniej co 2 dni zmieniałam torebkę, w zależności od butów, stroju, nastroju, a teraz staram się dopasować do tej jedynej. Dziwne? Nie wiem, ale ciężko będzie mi się z nią pożegnać. Dla mamy 2 letniej strojnisi, jest idealna bo pomieści się w niej wszystko. Na jednym z ostatnich spacerów znalazł się w niej koc piknikowy termos z herbatą, kanapki, żelki dla córeczki i oczywiście zestaw standardowy o taki:

Obowiązkowo notesik od Maryszy ze specjalną zachciankową listą zakupów, etui na okulary przeciwsłoneczne dla mamy i córki, szczotka do włosów z lusterkiem, etui na okulary korekcyjne, kosmetyczka w której trzymam ładowarkę i słuchawki oraz puszeczka na spinki i gumki do włosów córeczki.

Jest też miejsce na codzienną listę zakupów, portfel,miarkę krawiecką, niedawno zdobyty balsam do ust o zapachu Creme Brulee, klucze, rękawiczki na małe łapki, płyn do paznokci dla małego gryzonia, oczywiście chusteczki, krem do rąk, przyjaciela kobiety czyli Nospę, no i pudełeczko ze smakołykami dla córeczki, chusteczki nawilżane i pampersa. Sporo tego wiem, ale bez tych kilku rzeczy nie ruszę się z domu. Trudno więc się dziwić, że moja torba nie należy do najmniejszych :)
A Wy jakie nosicie torebki?

czwartek, 13 października 2011

Z wizytą w maślanym miasteczku

Wybraliśmy się z mężem na małą wycieczkę, do oddalonego od Rumi o 80km Warlubia. Padało więc "zwiedziliśmy " tylko peron 1 i pojechaliśmy do domu. Odkąd pamiętam Ł zabierał mnie na krótkie wyprawy po okolicznych mieścinkach, tak też zakochałam się w Wejherowie gdzie przez ostatnie 5 lat mieszkaliśmy. Niedziela rano, deszcz, pusto, tak wygląda Warlubie...

No to czekamy pod chmurką












Raz w tygodniu ciasto marchewkowe

Witajcie
W Waszych domach jest tak przytulnie i jesiennie, na parapetach i balkonach stoją wrzosy, czasem pomarańczowe dynie i inne dodatki w kolorach żółci i pomarańczu. Niestety ja w tym roku nie mam natchnienia do ozdabiania, może dlatego że cały czas nie mieszkamy jeszcze u siebie, a trudno jest stworzyć coś z myślą o innym miejscu, nie będąc jeszcze w nim, a tęskniąc okrutnie (zrozumiałe to było?). Natomiast ewidentnie jesień mam z a oknem, w ogrodzie liście, po trawie kulają się gruszki, jabłka i orzechy, no i ten zimny wiatr... Lubię jesień, może i jest nieprzyjemna, zimna, mokra, ale jest najbardziej kolorowa, a jesienne wieczory są takie wyraziste. Na jesienne poranki i wieczory nie ma nic lepszego jak ciasto, a tym razem jest to ciasto marchewkowe. Pierwszy raz spotkałam się z tym dziwnym smakiem, wiele lat temu, gdy na dole Monte Casino w Sopocie, działał jeszcze Green Way. Później po latach tym ciastem poczęstowała mnie przyjaciółka mojego męża. Często myślałam by zmierzyć się z tym nietypowym ciastem, ale nigdy nie trafiłam na dobry przepis, aż tu dnia pewnego na Pretty Pleasure  ujrzałam to cudo z kremem śmietankowym. Zajrzyjcie proszę na bloga Agutka, znajdziecie tam jeszcze wiele ciekawych przepisów.
To było moje drugie podejście do tego ciasta, równie udane, ale ciasto tak szybko zostało zjedzone, że musiałam zrobić je raz jeszcze. Przepis jest prosty, całkiem ekonomiczny, a efekt obłędny. Gdyby ktoś z Was przymierzał się do zrobienia tej pyszności, to od siebie chciałabym dodać, że w mojej opinii w 1godzine, to ciasto się nie upiecze. Owszem wyrasta pięknie, ale środek jest całkowicie klejący. Za każdym razem zmniejszam wtedy temperaturę do 150 stopni i włączam termoobieg, pilnując czy już ciasto wyschło. Zajmuje to około 30 minut więcej, ale TRZEBA PILNOWAĆ!  A gdybyście się zastanawiały (li), jakiego serka użyć do kremu, to osobiście polecam zwykły twaróg w kostce (może być półtłusty), dodaję jednak max 2 łyżki masła (gdy dodałam 4, musiałam ratować krem serkiem homogenizowanym, aby zabić smak masła). Agutku dziękuję za ten wspaniały przepis, jak na razie jest to ciasto numer 1 :) Zapraszam do obejrzenia krótkiej fotorelacji ;)









niedziela, 9 października 2011

Październikowe zakupy

Odbiór mieszkania przesunął się o ponad 2 tygodnie, trochę krzyżuje to nasze plany związane z listopadową przeprowadzką, ale co zrobić, trzeba myśleć pozytywnie. Jutro kolejny "Dzień kuriera" tym razem czekamy na wannę, panele o których wspominałam w poprzednim poście, antracytowy piekarnik, kafelki (zdecydowaliśmy się na "Szwecję szarą", bo idealnie pasują do "Wiejskiego Dębu ") A więc będziemy mieli w naszym małym mieszkanku, namiastkę ukochanej Skandynawii i pięknej wsi ;)...nie ma to jak pozytywne myślenie;) A w między czasie postanowiłam przerobić Amelki stolik i krzesło, który dość brutalnie został potraktowany kredkami i hektolitrami wody (bo przecież kilka razy dziennie należy myć lalki). Długo myślałam nad wyborem właściwego wzoru dla dwu letniej księżniczki, wybór padł na Tildę. Kilka dni temu zakupiłam dwie wspaniałe książki Tilda's Summer Ideas oraz Sew Sunny, które moja córeczka z ogromnym przejęciem przegląda co najmniej raz dziennie, śpiewając pod nosem "lala, lala", chyba polubiła lalki Tilda. Dlatego też moja kolekcja papierów z Tildą, doczekała się swojego miejsca na mebelkach. Chciałam aby mebelki były delikatnie przetarte, ale niestety malowanie gęstą farbą "akrylową" ( niestety do ścian) po płycie pilśniowej nie jest łatwe i efekt z początku mnie załamał. Miałam dwa wyjścia, zmyć farbę i pomalować meble raz jeszcze, albo pogodzić się z tym co wyszło. W związku z tym, że należę do osób niecierpliwych, postanowiłam przykleić Tildy i zapomnieć o jakichkolwiek poprawkach. Radość Amelki gdy przyklejałam lalki była tak wielka, że uznałam to za najlepszy dowód, że mebelki mają zostać w takiej formie w jakiej są.
Skorzystałam z ostatnich promyków słońca i zdjęcia wykonałam w ogrodzie.




Osobiste krzesełko Amelki





Między lakierowaniem krzesełka a stoliczka poczyniłam taką zakładeczkę. Zostałam poproszona o przetestowanie preparatu do spękań 2 składnikowych, bo właścicielka nie miała pewności czy dobrze go stosuje, gdyż spękania wychodzą ledwo widoczne. Wybaczcie nie podam Wam nazwy bo nie zapisałam, ale faktycznie spękania są bardzo delikatne i powstają nie na całości, ale gdzie sobie same zażyczą. Troszkę to wkurzające, gdy nie można zapanować nad ozdabianym przedmiotem, ale same spękania bardzo mi się podobają.


Obawiam się, że są to moje ostatnie prace przed przeprowadzką, no chyba że zdecyduję się na stworzenie jakiś nowych ozdób gwiazdkowych, bo przecież sezon bombkowy najwyższy czas zacząć.