poniedziałek, 9 maja 2011

Kartony, kartoniska,kartoniki i Wejrowłe

Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będę się przeprowadzać przez 2-3 tyg stuknęła bym się/ go w łepetynę. No ale rzeczywiście tak to właśnie wygląda. Wszystkie kartony są już w nowym tymczasowym domu, a kilka z nich nawet już rozpakowałam i ułożyłam na półeczkach ( z resztą na półkach które pamiętają początki znajomości z moim Ł ) Oczywiście zaczęłam od pudła z napisem SCRAP :) Nie mogłam pozwolić by moje cudowności kisiły się w 4 ścianach ;)
Mam wiele obaw, w końcu dotychczas mieszkałam w 4 ścianach i moja córeczka też nimi była otoczona, co gwarantowało na bezpieczeństwo (czasem pozorne). Teraz oprócz 4 ścian mamy: schody (kręte), remont, budowę, ogród (wszelkiego rodzaju, drzewka, krzaczki mniej lub bardziej kujące), oczko wodne (w którym mój pies uczył się pływać...mniej lub bardziej świadomie), warsztat szanownego Teścia, dużo dużo piachu, dużo dużo aut mniej lub bardziej na chodzie i jeszcze wiele niewiadomych, zagadkowych miejsc i szalonych pomysłów mojej półtorarocznej córeczki (a pomysły miewa). Wiele czasu minie zanim przywyknę, oswoję się z nowym otoczeniem, z nowymi zagrożeniami. No ale takie życie, za jakiś czas okaże się, że niepotrzebnie się martwiłam, że dziecko nie będzie uczyło się pływać w oczku wodnym, że nie będzie jeść i wpadać na każdy krzaczek w zasięgu pulchnej łapki, a piasek wcale nie będzie ulubionym daniem (oby). Z drugiej strony, ta nowość mnie intryguje i nie mogę się jej doczekać, tak bardzo że zapomniałam zrobić zdjęcia stertom kartonów i worków. Na dniach ostatni etap przeprowadzki, czyli noszenie mebli, więc jest szansa, że coś tam pstryknę :)
A tak abstrahując od kartonów, czy wiecie, że moja wymarzona, ukochana kanapa będzie transportowana na 1 piętro, do pokoju, przez okno przy pomocy sztaplarki? Bardzo bym chciała uchwycić ten moment....ale nie wiem czy moje ciśnienie pozostanie na właściwym poziomie.
Przeprowadzka przeprowadzką a wypadałoby wspomnieć o tym co zostawiam. O poczuciu bezpieczeństwa już mówiłam, własności ....chyba jeszcze nie. A więc przez pewną chwilę, będziemy mieszkać z rodzicami męża, nic więcej pisać nie trzeba :) Nie będzie tak źle :) Szanowni Teściowie przygotowali dla nas, aż dwa pokoje (nie wiem czy wiecie ale moja, nasza córeczka od 6 miesiąca życia śpi sama w pokoiku, nie chcielibyśmy aby to się zmieniło). Zostawiam też deptak w Wejherowie...dlaczego akurat deptak? Od 11 roku życia (dokładnie do 11 urodzin) wychowywałam się w Chylonii, na blokowisku. Następnie przeprowadziliśmy się do Sopotu (szczyt marzeń, las, Opera Leśna, Monciak) Co to było za życie!!! Teraz gdy ktoś, gdzieś pisze, mówi o lansie na Monciaku to ja uśmiecham się, bo tak właśnie było (może jest). Po szkole, po odrobieniu lekcji, wieczorkiem chodziłyśmy z koleżankami na tę sławną ulicę w celu popatrzenia na chłopców, a z czasem by popatrzeć na ludzi. Do teraz uwielbiam zapach Monte Casino latem po 22 (wiecie, że ta ulica pachnie specyficznie?) Może ktoś z Was uzna to za zboczenie, ale uwielbiam tę mieszankę perfum z tytoniem i morską bryzą. Dlaczego więc będę tęsknić za deptakiem w Wejherowie? Kilka lat temu, mój obecny mąż, ze swoim najlepszym przyjacielem (pozdrowienia dla przyszłego taty) pokazali mi to małe miasteczko na W :) To co zapamiętałam, to mini deptak, Kebab, duży rynek, stary Hotel z piękną elewacją.  2 lata później zdecydowaliśmy się zamieszkać w Wejherowie. Obecnie niemal każdego dnia dziękuję za to miejsce:) Pierwsze spacerki z córeczką, pierwsze gonitwy za gołębiami... a wiecie, że w Wejherowie jest wspaniały park z mnóstwem alejek i gigantycznym, nowoczesnym placem zabaw? Uwielbiam (jejku znów to powiedziałam) to miejsce bo dzieci nie muszą biegać po piasku, lub ob..ej trawie, ale po jakiejś dziwnej macie (marzy mi się taka, na mini placu zabaw córeczki, w ogródku, wystarczy potraktować szlauchem i już jest czysto). Kochany mężu jeśli to czytasz, to dolicz sobie tę matę do wydatków ;)
Pare tygodni temu udałam się na spacer po moim ukochanym Wejherowie, chciałam je uwiecznić kliszy po raz ostatni. Moim zamiarem było pokazanie tych miejsc na które zwykli śmiertelnicy nawet nie spluną ( a ja głupia się nimi zachwycam). Niestety ja i mój aparat nie pokochaliśmy się zbytnio i za każdym razem uczymy się siebie nawzajem :) więc z 12 zdjęć wyszło ...max 5 z czego żadne nie jest idealne. Artysta ma swoją wizję, która wizją zostaje.
Drzwi- mój mąż został niedawno poproszony o zrobienie zdjęć drzwiom (nie, to nie żart, ale zamysł artysty), a w związku z tym, że moja Holga (aparat) jest dość specyficznym narzędziem, nadaje się do zwykłych rzeczy, bo niezwykłe rzeczy z niej wychodzą, to postanowiłam właśnie owe drzwi uwiecznić. Niestety musi zdarzyć się cud aby coś wyszło, ale jak już wyjdzie to jest to dla mnie pełnia szczęścia. Tak też było w przypadku tych drzwi południe, okrutne słońce (klisza tego nie lubi) , te miały być trzecie w kolekcji ... a jako jedyne "wyszły" . W Wejherowie jest wiele niesamowitych kamieniczek, z makabrycznie zniszczonymi drzwiami, które mają swój urok.  Będę za nimi tęsknić.

Zaułki, podwórka, uliczki- na tym zdjęciu wcale nie chciałam pokazać okna...ale chyba tak wyszło. Mam jeszcze wiele oporów, obaw przed pokazywaniem tego co nas otacza. Powiem w skrócie ...szare podwórka z suszącym się na sznurkach kolorowym praniem. Czerwone stringi powiewające w małym okienku na 3 piętrze zniszczonej kamienicy.  Dlaczego za tym będę tęsknić? Bo tego nie widać na co dzień, bo taka jest specyfika takich miasteczek.

Byłam przeszczęśliwa gdy okazało się, że to zdjęcie (jako tako) wyszło. Kawałek za Wejherowskim deptakiem, za kościołem na głównym rondzie, jest rynek. Składa się on z hali targowej, kilku drewnianych boksów i właśnie czegoś takiego. Gdy spacerując z córeczką w poszukiwaniu rękawiczek i herbatki ziołowej, natknęłam się na tę ścianę , nie mogłam ruszyć się z miejsca. Próbowałam przypomnieć sobie wszystko czego uczył mnie mąż, światło, cień, słońce, przesłona, czas, głębia...z nauki zostało tyle, że tylko to 1 zdjęcie byłam w stanie zrobić, a pomysłów miałam tysiąc. Zanim pożegnam się na dobre z tym cudownym miasteczkiem, wrócę tam...
Zapraszam Was do Wejherowa, z pewnością nie jest tu tak pięknie jak w Krakowie czy na Kazimierzu (nawet Sopot nie umywa się tych dwóch miejsc), ale ten kto szuka, znajdzie tu tajemnicze kąty, bajeczne podwórka. Będę za tym wszystkim tęsknić.