sobota, 2 czerwca 2012

A na deser True blood

Uwielbiam czytać, jest to czynność bez której nie mogę żyć, choć zdarzają się kilku miesięczne przerwy. Zaczęłam czytać dla przyjemności kilka lat temu, wcześniej była to tylko smutna rzeczywistość związana z lekturami, lub obowiązkowymi pozycjami na studiach. W sumie mogę śmiało powiedzieć, że literaturą którą ubóstwiam jest dla mnie odskocznią od rzeczywistości, bo czym innym można nazwać miłość do aniołów, demonów i wampirów. Dla niektórych jest to infantylne i głupie, a dla mnie jest to relaks. Z reguły staram się najpierw przeczytać książkę, a potem dla "sprawdzenia" obejrzeć film. W przypadku tej serii było /jest odwrotnie. Całkiem przypadkiem trafiłam na serial True blood, w sumie od środka (ale od czego jest internet), a następnie zafascynowana nim zakupiłam 6 książek z serii....sądząc że to wszystkie. Niestety serial mnie tak wciągnął, że nie miałam jeszcze odwagi sięgnąć po książki, które zostały napisane kilka lat temu, a więc znałabym dalsze losy bohaterów, zanim telewizja nakręciłaby kolejne sezony. Aktualnie przebieram nogami, bo piąty sezon True blog zaczyna się za kilka dni, a jak się dziś okazało w księgarni czeka na mnie jeszcze 5 książek + dwie nieprzetłumaczone. A więc są powody do radości. Chcąc mieć pod ręką listę pozycji do kupienia, zmalowałam taki o to wpis w art journalu...taki jak lubię, ciemny, mroczny...




Udanego weekendu:)